"Kto nie ma dzieci ten nie uwierzy... Jest taka mała, słodka kruszynka, która przytuli, ucałuje, pocieszy."
W pracy stawiłam się punktualnie o 9. Zuzka okazała się
bardzo sympatyczną dziewczyną, wytłumaczyła mi wszystko, a w razie czego
pomogła. Do moich zadań na razie należało zbieranie zamówień, a Zuzka miała je
roznosić. Szef powiedział, że to tylko na 2 dni, a później będę pracować jak
normalna kelnerka. Dostałam czerwoną zapaskę i zaczęłam pracę. Nawet mój tata
czasami mnie odwiedzał, choć jak mu powiedziałam o pracy to nie był zachwycony.
Tydzień zlecił mi niesamowicie szybko. Codziennie do restauracji wpadał Grzesiek, niby na
herbatę i ciastko, a tak naprawdę wypytywał Darka czy sobie radzę. Wiem to od
Zuzy, bo ona jest blisko z szefem. W
sumie to nie miałam mu tego za złe, bo w końcu dzięki niemu tu pracuję. Ostatnio częściej chodzę z ojcem na mecze
młodych. I pewnego razu spotkałam tam
też Grzegorza, który siedział sobie na trybunach w towarzystwie małej
dziewczynki. Ciekawe czy to jego córka?
Muszę przyznać, że ładnie razem wyglądają, choć widać, że Grzesiu jest trochę
jakby przerażony. Jak zwykle po meczu czekałam na tatę, siedząc na pustych
trybunach, gdy podbiegła do mnie mała dziewczynka. To ta od Łomacza.
- Stóóóóój młoda damo!- biegł za nią Grzegorz- ooo, cześć
Roksana. Co ty tu robisz?
- Byłam na meczu, a aktualnie czekam na tatę.
- To ten fizjoterapeuta młodych?
- Tak, a czemu pytasz?
- Widziałem was kiedyś po meczu i się właśnie zastanawiałem.
- To twoja?- wzrok skierowałam na dziewczynkę.
- Nie, no co ty. Ja jej tylko pilnuję. To córka Ruska.
- Do twarzy ci z nią.
- Tak, szczególnie jak mi ucieka, a ja muszę ją gonić. Paweł
miał ją odebrać pół godziny temu.
- To zadzwoń do niego.
Kiedy Grzegorz dzwonił do swojego kolegi ja zajęłam się
dziewczynką.
- Cześć, jestem Roksana, a ty?- podałam jej rękę
- Emilka- odpowiedziała
zawstydzona
- Lubisz wujka Grzesia?
- Tak trochę.
- A chcesz iść na lody?
- A chcesz iść na lody?
- Taaak- entuzjastycznie zaczęła skakać.
- To chodź do wujka, może skończył rozmawiać z twoim tatą.
- I co? Za ile
będzie?
- Powiedział, ze za godzinę, bo musi coś jeszcze z żoną
załatwić.
- To dobrze.
- Dobrze?! Ja z tą diablicą nie wytrzymam ani minuty dłużej.
- To chyba będziesz musiał.
- Co?
- Obiecałam jej lody.
- O matko, za jakie grzechy!
- Spokojnie, jak chcesz to mogę iść z wami.
- Mogłabyś? Byłbym ci bardzo wdzięczny. Wiesz, nie umiem się
za bardzo opiekować dziećmi.
- No pewnie, że mogę, tylko pójdę powiedzieć tacie. Zaczekajcie
przed hala, a ja za chwilę przyjdę.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i już po chwili w trójkę
kierowaliśmy się w stronę rynku. Mała była zachwycona, bo mogła nas oboje
złapać za rękę i co chwila skakać. Ktoś z boku mógł pomyśleć, że wyglądamy jak
dobre małżeństwo. Nie miałam nic przeciwko, bo w końcu czuję się naprawdę szczęśliwa. Kiedy dotarliśmy na
miejsce, wysłałyśmy Grześka po lody, a same udałyśmy się na pobliską ławkę. Po
chwili i on dołączył do nas ze słodkościami.
- Nie wiedziałem jakie smaki lubicie, więc wziąłem
czekoladowe.
I w tej chwili zaczęła się prawdziwa histeria. Emilka
zaczęła krzyczeć na Grześka, że nie lubi czekoladowych i jak zaraz nie pójdzie
po truskawkowe to poskarży się tacie. Wszyscy na około się na nas patrzyli z
politowaniem, a ja tylko się z tej dwójki śmiałam.
- Mi tam smakują czekoladowe- zwróciłam się do nieźle
zmieszanego Grzegorza.
- Ulżyło mi, że chociaż ty się nie będziesz na mnie drzeć.
Możesz coś z nią zrobić, bo zaraz ogłuchnę?
- Emilka,
chodź do mnie, pójdziemy po truskawkowe lody. A ty trzymaj mojego loda i
poczekaj tutaj.
W czasie kiedy szłyśmy do budki z lodami mała opowiadała mi,
że uwielbia gnębić Łomacza i jest to jej główne zajęcie. Przyznała, że nie
zajmuje jej dużo czasu wymyślanie kolejnych rzeczy, żeby tylko wkurzyć Grześka.
A na pytanie dlaczego akurat on odpowiedziała, że wybiera swoją „ofiarę”, ale
po kilku tygodniach daje jej spokój. Dowiedziałam się, ze robiła tak już
Bartkowi Gawryszewskiemu, Mateuszowi Mice i Patrykowi Szczurkowi. Grześkowi
został już tylko tydzień, a po nim zabiera się za Wojtka Kaźmierczaka. Ma mała
zajęcie, nie ma co. Kiedy już wracałyśmy zobaczyłam, że Grzegorz rozmawia z
Pawłem. Jak widać wyrobił się wcześniej niż przewidywał. Emilka wyrwała mi się
z rąk i od razu podbiegła do taty, rzucając mu się w ramiona. A ja kiedy
doszłam do całej trójki przedstawiłam się Pawłowi, powiedziałam jaką ma cudowną
córeczkę i jednocześnie pożegnałam się z
Emilią. Kiedy oni odeszli Grzesiek od razu wypalił, że nigdy nie będzie mieć
dzieci.
- Daj spokój, jeszcze zmienisz zdanie. Jak spotkasz kobietę,
którą pokochasz całym sobą będziesz chciał, żeby dała ci taką małą kruszynkę,
którą będzie tylko twoja.
- Tak, już była taka jedna. Obiecywała, obiecywała i poszła
jak każda.
- Spotkasz jeszcze tą jedyną, zobaczysz.
- Chciałbym, naprawdę chciałbym, żeby tak było. 26 lat na karku,
więc czas się ustatkować w życiu.
- Nie gadaj głupot, jesteś młodym, bardzo fajnym
facetem. Masz jeszcze czas na żonę,
dzieci…
- Na razie myślałem tylko o dziewczynie, ale dzięki-
uśmiechnął się.
- Chodź, pójdziemy na herbatę, jeśli chcesz oczywiście.
- Pewnie, że chcę, ale pod warunkiem, że będzie jeszcze
ciacho.
- Byłabym głupia jakbym się nie zgodziła.
Poszliśmy do „Life Bird’a” z racji tego, że soboty i
niedziele miałam wolne. Kończył się już drugi tydzień mojego okresu próbnego,
więc mam nadzieję, że szef coś postanowi. I jakie było moje zdziwienie, kiedy Darek
podszedł do nas jak składaliśmy zamówienie i powiedział, że jest zadowolony z
mojej pracy, co Zuza skwitowała wielkim uśmiechem. Stwierdził, że chce podpisać
ze mną pełnoprawną umowę o pracę. Bardzo się ucieszyłam i z tej okazji
postawiłam Grześkowi jeszcze jedno ciastko. Cieszył się jak małe dziecko, bo
był wielkim łasuchem, a ja niesamowicie zadowolona z przebiegu dzisiejszego
dnia zaprosiłam Grzegorza na kolacje u mnie w domu.
Punktualnie o 19 zadzwonił dzwonek od mieszkania. Wpuściłam
Grześka i serdecznie przytuliłam go na przywitanie. Uprzedził, że nie może
długo zostać, bo jutro grają mecz, na który ja obiecałam przyjść. Przez ostatnie 2 tygodnie bardzo zbliżyłam
się z Grzegorzem, ale nie wiem czy on ma takie samo odczucia co ja. Bardzo bym
chciała, żeby tak było.
- A ty co o tym myślisz Roki?
- Tato, prosiłam, żebyś tak do mnie nie mówił… A o co
pytałeś?
- Czy uważasz, że pan Łomacz powinien częściej do nas
wpadać?
- Nie mam nic przeciwko- uśmiechnęłam się szeroko.
- No to co Grzesiu, jesteśmy umówieni na wtorek na partyjkę
pokera?
- Oczywiście, przyjdę po treningu.
- Wspaniale- tato odszedł od stołu, zabierając brudne
naczynia.
- Zostaw, ja posprzątam.
- Ja to zrobię, a ty zajmij się naszym gościem.
Ojciec poszedł do kuchni, a ja zostałam sama z Grześkiem.
Zaprowadziłam go do mojego pokoju, gdzie usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy
rozmawiać.
- Czekaj, czekaj… Jak to było?
Roki, tak?
- Niestety.
- Czemu? Mi się podoba. Jeśli to
cię pocieszy to na mnie wołają Gregor, ale ja to lubię.
- Hmm, Gregor. Ładnie. Na mnie
Roki mówi tylko tato i bardzo mnie to wkurza.
- A jakbym ja zaczął tak na
ciebie mówić, byłabyś zła?
- No nie wiem, muszę się
zastanowić- oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Roki, przyjdziesz jutro na
mecz?
- Przecież obiecałam. A ja zawsze
dotrzymuje słowa.
Przykro, że Zaksa wróciła z Omska bez medalu ;(
Skra wygrała z Gdańskiem i walczy o 5. miejsce z Politechniką ;)
A ja wciąż nie mogę się nadziwić grą Impelu w pierwszym meczu z Dąbrową ;D
Pee. Ess: Nie mam pojęca, czy Paweł Rusek ma córkę i czy nazywa się Emilka ;d Imię zostało wymyślone na potrzeby opowiadania ;)
Jeżeli chcecie być informowani o nowościach piszcie swoje gg lub adresy blogów w komentarzach ;D A w razie pytań: