wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 4.

"Od tak możesz zniknąć w mig, gdy ktoś z długą brodą u góry zrobi palcami pstryk"

Szef zaproponował mi coś, czego się nie spodziewałam.  Podobno mój ojciec powiedział mu, że będę idealną osobą do tego zajęcia, a mam nadzieję, że nie naopowiadał mu za dużo szczegółów. Otóż w środę na meczu Lotosu mam chodzić z puszką i zbierać pieniądze na leczenie 5-letniej Dominiki, która choruje na białaczkę. Chętnie wesprę taką inicjatywę, ponieważ wiem jak to jest, a przy okazji, tak jak obiecałam Grześkowi, będę na meczu. Podziękowałam prezesowi i powiedziałam, że będę pół godziny przed rozpoczęciem spotkania. Nie czekałam na Łomacza, aż skończy trening tylko pomachałam mu ręką na pożegnanie. Kiedy wróciłam do domu nie zastałam już taty, bo pewnie poszedł do młodych i się minęliśmy w drodze.  Postanowiłam więc, że pójdę się jeszcze przespać zanim ojciec wróci.

W środę od razu po pracy poszłam na halę, a tam do pokoju prezesa. Dostałam puszkę oraz koszulkę, którą miałam założyć. Nie powiem, ludzie są dość hojni jeśli chodzi o cele dobroczynne. Bardzo mnie to cieszy, że mogę pomóc w takiej sprawie. Jeśli chodzi o sam przebieg meczu to trener dał dzisiaj odpocząć  Grześkowi, który co chwila odnajdywał mnie wzrokiem, stojąc w kwadracie dla rezerwowych.  Łomacz wchodził tylko na krótkie zmiany w pole serwisowe i zdobył jednego asa. Mecz zakończył się wygraną Lotosu 3:0, a ja miałam okazję zobaczyć się i porozmawiać z Dominiką, która zajmowała honorowe miejsce  zaraz za bandami reklamowymi. Okazało się, że to bardzo miła i radosna dziewczynka mimo swojej choroby. Mam nadzieję,  że uda jej się doczekać  przeszczepu. Po chwili podbiegł do mnie Grzesiek i powiedział, ze zaraz po stretchingu  i kontroli antydopingowej przyjdzie do mnie i razem pojedziemy do jego mieszkania. Mnie nie pozostało nic innego jak czekać pod tylnym wyjściem z Ergo Areny.  Po pół godzinie pojawił się Łomacz z czarną torbą treningową na ramieniu. Weszliśmy do jego auta i podjechaliśmy pod jego blok.  Na górze Grzesiek zaparzył herbatę i położyliśmy się na kanapę.
- Oglądamy jakiś film?- zapytałam.
- No dobra, ale co?
- No nie wiem, może komedia, albo dramat?
- Zdecydowanie dramat.  Mam „Zieloną mile”, może być?
- A nie będziesz się śmiał jak się rozpłacze?
- Nie, ja też wymiękam przy tym filmie.
- No dobra to puszczaj.
Oglądaliśmy już dobrą godzinę, gdy zauważyłam, że Grzesiek zasnął. Wyłączyłam telewizor, przykryłam kocem i zaczęłam mu się bacznie przyglądać. Oddychał miarowo i był taki spokojny, a ja poczułam dziwne ukłucie w żołądku. Czyżby to miało coś oznaczać?

Ten tydzień bez Zuzki minął bardzo szybko. Może dlatego, że zaraz po swoim treningu wpadał do mnie Grzesiek, żeby mnie wesprzeć psychicznie. A ja coraz bardziej zaczęłam się uzależniać od tego człowieka. Czy to jest możliwe, żeby zakochać się po niecałych dwóch miesiącach znajomości?  Wątpię, to pewnie zwykłe zauroczenie, które po pewnym czasie minie.  Jestem strasznie głupia.

Po tamtej środzie regularnie chodziłam na mecze Lotosu z puszką, żeby zbierać pieniądze dla chorych dzieci. I jakie było moje dziwienie kiedy zadzwonił do mojego taty prezes i powiedział, że muszę koniecznie do niego przyjść. Więc szybko się  ubrałam i pobiegłam na hale.
- Witam. Chciał się pan ze mną widzieć- weszłam do jego gabinetu.
- Tak, proszę usiąść. – nastała głucha cisza.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale czy może pan powiedzieć o co chodzi?
- A tak, przepraszam. Już mówię. Chodzi o to, że… wiem, że bardzo się pani zaangażowała w sprawę Dominiki. I właśnie…
- Mógłby pan przejść o sedna sprawy?
- Oczywiście. Dzwoniła do mnie pani Olga, jej mama,  mówiła, że Dominika gorzej się poczuła i zabrało ją pogotowie.
- Kurczę…
- No właśnie, pani Olga się kompletnie załamała. I tu pojawia się moja prośba, żebyś pojechała do  niej i wsparła ją na duchu.
- Nie wiem czy będę umiała, ale spróbuje.
- Bardzo ci dziękuję. Nie wiedziałem do kogo się zwrócić, a też bardzo chcę pomóc tej dziewczynce.
- Dobrze, że pan do mnie zadzwonił. Jeszcze dzisiaj tam pojadę.
- Świetnie, jeszcze raz bardzo dziękuję.
- Nie ma sprawy, do widzenia.
- Do zobaczenia.

Na korytarzu hali natknęłam się na  Mateusza Mikę.
- Nie wiesz może gdzie jest Łomacz?
- Chyba jeszcze w szatni, a co?
-  Potrzebuję jego pomocy, a właściwie to jego auta.
- Dobra, dobra, o nic nie pytam. Pospiesz się to go jeszcze złapiesz.
- Ok, dzięki wielkie.
- Nie ma sprawy. Powodzenia.

Szłam w stronę szatni i już miałam pukać gdy ktoś przywalił mi drzwiami. A właściwie nie ktoś, a konkretnie Łomacz.
- Jezu, nic ci nie jest?- spytał przerażony.
- Nie, wszystko w porządku. Właśnie cię szukałam, bo mam sprawę.
- Jak to mówią Francuzi: Je suis tout oreilles. Samica mnie tego nauczył- puścił mi oczko.
- Mógłbyś mnie zawieść do szpital?
- Co się stało? Coś nie tak z twoim tatą?
- Nie, z ojcem wszystko w porządku.
- To o co chodzi?
- Wszystko ci wyjaśnię po drodze jak mnie zawieziesz?
- Jasne, chodźmy.

Kiedy dojechaliśmy do szpitala i weszliśmy na oddział od razu zobaczyłam zapłakaną kobietę, która siedziała na jednym z krzesełek. Przysiadłam się do niej.
- Dzień dobry. Nazywam się Roksana Dąbrowska i na ostatnim meczu Gdańska zbierałam pieniądze na leczenie pani córki. Prezes klubu zadzwonił do mnie i powiedział, że Dominika gorzej się poczuła.
- Nie wiem co się stało. Normalnie się bawiła i nagle upadła na podłogę. Zadzwoniłam po pogotowie i...- wybuchła płaczem, a ja mocno ją do siebie przytuliłam.
- Ale żyje prawda?- sama nie wytrzymałam i się popłakałam.
- Tak, ale lekarze mówili, że mało brakowało. Jak najszybciej potrzebny jest przeszczep, inaczej może się to skończyć tragicznie.
- Wiem co pani czuje.
- Niby skąd drogie dziecko?
Trochę mnie zatkało. Nie myślałam, że będzie się dopytywać, ale postanowiłam, że wszystko jej powiem.
- Ja też przeżyłam tą chorobę. To było kilka lat temu…- opowiedziałam jej moją historię.
Kątem oka widziałam jak Grzesiek siedzi i nie może w to uwierzyć. Nigdy jeszcze nikomu o tym nie opowiadałam, a on chyba nie był przygotowany na takie zdarzenie. Przysłuchiwał się naszej rozmowie, a oczy wychodziły mu z orbit.
-…więc pomogę szukać dawcy dla Dominiki.
- Naprawdę, będę bardzo wdzięczna. Jesteś nieoceniona.  A jak twoją chorobę znieśli rodzice?
-  Tato bardzo mnie wspierał i pomagał. Nie załamał się tylko walczył razem ze mną. A mama chyba się wystraszyła. Nie mam z nią teraz kontaktu.
- Bardzo dużo przeszłaś jak na swój wiek. Jesteś bardzo dzielna.
- Dziękuję bardzo, ale nie poradziłabym sobie gdyby nie mój tato. Jego pomoc była wtedy nieoceniona. Dlatego niech pani też się nie załamuje. Lekarze zrobią wszystko , żeby uratować pani córkę.             
- Wiem, wiem. Ale dłużej nie zniosę tej bezsilności.
- Mam pomysł. Ja dam pani mój numer i jak będzie pani chciała z kimś porozmawiać to proszę zadzwonić. Myślę, że mój tato też chętnie z panią porozmawia.
- Dziękuję ci bardzo drogie dziecko.

Po wyjściu ze szpitala Łomacz dalej nie wydusił z siebie ani słowa. Dopiero w aucie odważył się odezwać.
- Nie wiedziałem o twojej chorobie.
- Nie chciałam ci teraz o tym mówić, bo byś się przestraszył i uciekł jak każdy. A ja w końcu czuję, że spotkałam kogoś wyjątkowego…

* * *
Na początek chciałam Wszystkich przeprosić za opóźnienie. Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie ;D

A więc witam wszystkich po emocjonującym weekendzie. Jednak po raz drugi Mistrzem Polski jest Resovia ;) Wielkie gratulacje, bo przecież wszyscy wiemy, że Mistrzostwo trudno jest zdobyć, ale jeszcze trudniej jest bronić ;) I wielkie brawa dla ZAKSY ;D
To teraz zostaje czekać na naszą kochaną reprezentacje ;) 
Zostaje jeszcze jedna sprawa, a mianowicie transfery ;d Chyba największym zaskoczeniem będzie jeśli Kurek wróci do Polski, bo takie plotki też mają miejsce. A jaki transfer Was zaskoczył?

Powodzenia dla wszystkich 3- klasistów, którzy piszą egzaminy. Ja na szczęście mam już to za sobą ;)

KOMENTUJCIE, BO TO POMAGA ;D

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 3.

"Wiem, że to złe, ale później dasz mi pokutę, teraz posiedźmy w ciszy przez minutę"
 
 
 
Hmmm, mecz jak mecz. Bez większej historii , bo Gdańsk, tak jak przewidywano, przegrał 0:3 z Delectą Bydgoszcz. Ale martwiła mnie inna rzecz, a mianowicie to, że nic nie pamiętam z tego spotkania, bo cały czas gapiłam się na Łomacza. Na jednej z przerw technicznych chyba to zauważył, bo posłał mi szeroki uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam. Kurczę, co ja sobie myślę. Znam go dopiero od 2 tygodni, a ja jak głupia wyobrażam sobie nie wiadomo co.  Po meczu porozmawiałam chwile z Grześkiem i poszłam do domu. Nie chciałam mu przeszkadzać, bo widziałam, że jest zmęczony. Niestety mój ojciec nie był na tyle domyślny i zadzwonił do niego, żeby do nas przyszedł. W czasie kiedy kłóciłam się o to z ojcem, zadzwonił dzwonek, a w progu drzwi pojawił się Grzegorz. Ojciec zaczął go przepytywać o przebieg meczu i inne tego typu rzeczy, a jak dalej siedziałam na niego wściekła. Poszłam więc do mojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Coś mi się wydaje, że Łomacz przypadł mojemu tacie do gustu i będzie chciał mnie z nim zeswatać. Jego niedoczekanie. Jak będę chciała to sama sobie znajdę męża.  Położyłam się na łóżku ze słuchawkami w uszach i rozmyślałam nad jutrzejszym  dniem. Zuzka wzięła sobie na tydzień wolne, więc będą to moje pierwsze samodzielne dni w pracy. Boję się, że nie dam sobie rady. No, ale cóż… życie, jak to mówią. Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale nagle nad moją głową pojawił się nie kto inny jak Grzegorz.
- Może byś zapukał?- powiedziałam zgryźliwie.
- Pukałem, ale nie słyszałaś, bo miałaś słuchawki na uszach- położył się obok mnie na łóżku.
- Czego chcesz?- obróciłam się do niego twarzą.
- Co się stało? Na meczu było wszystko w porządku, a teraz jesteś wkurzona.
- Nic takiego, po prostu ojciec mnie zdenerwował i tyle. Nie wnikajmy. – nastała chwila ciszy- Pewnie jesteś zmęczony. Chcesz się przespać?
- A mógłbym?
- No pewnie. Dobranoc- odwróciliśmy się do siebie plecami  i poszliśmy spać.
 
Kiedy się obudziłam, miejsce obok mnie było puste. Zegarek w mojej komórce pokazywał  już 22, więc Grzesiek na pewno poszedł już do domu. Wstałam, poszłam się umyć i dalej położyłam się spać.
Rano w pracy czekała na mnie miła niespodzianka, a mianowicie szef powiedział, że zamykamy dzisiaj wcześniej, więc będę miała więcej wolnego czasu.  A co najważniejsze mniej czasu spędzę sama w lokalu. Po południu, kiedy już wychodziłam, zauważyłam, że pod „Life Bird’em” stoi Grzesiek.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem po ciebie, nie widzisz- uśmiechnął się szeroko.
- Skąd wiedziałeś, że kończę wcześniej?
- Chyba zapomniałaś, że Darek to mój kolega.
- Fakt. A w sumie to po co po mnie przyszedłeś?
- O matko, kobieto. Czy ty musisz zadawać tyle pytań? Przyszedłem, bo chciałbym cię zaprosić na dzisiaj do teatru. Zgadzasz się?
- To bardzo ciekawa propozycja, bo dawno nigdzie nie byłam. Z przyjemnością ci potowarzyszę.
- To świetnie. Przyjdę po ciebie o 19.
- Dobrze, będę gotowa. Do zobaczenia.- odeszłam w stronę domu.
Wracając do domu naszłam mnie jedna myśl: w co ja się ubiorę? Nie mam ani jednej sukienki, a do teatru wypada założyć coś eleganckiego. Nie pozostało mi nic innego jak wybrać się na zakupy, czego szczerze nie znoszę.  No nic, trzeba będzie przeboleć. Kiedy byłam już w domu i oznajmiłam tacie, że idę do teatru stwierdził, że dobrze mi to zrobi, ale kiedy dowiedział się z kim idę to oszalał z radości i od razu zaproponował pomoc przy wyborze kreacji. Tak więc niecałą godzinę później byłam już z nim w Galerii Bałtyckiej.  Nie zajęło mi dużo czasu szukanie sukienki i butów, bo jak już wcześniej wspominałam nie lubię zakupów.  Około 17 byliśmy już w domu, więc zaczęłam się powoli szykować. Kiedy się umyłam to zaczęłam robić włosy, które tylko lekko pofalowałam. Ubrałam się w sukienkę, a kiedy zakładałam szpilki rozległ się dzwonek do mieszkania. Poszłam otworzyć i mnie zamurowało. Stałam i jak głupia gapiłam się na garnitur  Grześka.
- Wszystko w porządku- zapytał.
- Z góry przepraszam za to co teraz powiem, ale wyglądasz nieziemsko.
- Dziękuję bardzo, ty też wyglądasz olśniewająco. – oblałam się rumieńcem- chodźmy już.
Grzegorz wziął mnie pod rękę i zaprowadził do auta. Całą drogę żadne z nas się nie odezwało, aż do momentu wejścia do teatru.
- Na co idziemy?- zapytałam.
- Spektakl nazywa się „Kuszenie cichej Weroniki”.
- Brzmi intrygująco- dodałam i już zajęliśmy swoje miejsca.
Muszę przyznać, że przedstawienie było bardzo ciekawe tylko dziwiło mnie zachowanie Grześka. W przerwie między aktami nie odezwał się do mnie ani jednym słowem co nie było do niego podobne. A kiedy zapytałam się czy coś się stało, odpowiedział tylko suche „Nic”. Dałam mu spokój, bo stwierdziłam, że jak będzie chciał to sam mi powie. Kiedy spektakl dobiegł końca, rozległy się gromkie  brawa. Łomacz wstał, pociągną mnie za rękę i zabrał w stronę samochodu.
- Czemu tak szybko wyszliśmy?
- Przepraszam cię za moje zachowanie. Jedźmy już do domu.
Po raz kolejny nastała głucha cisza podczas jazdy. Podjechaliśmy pod mój blok i wtedy postanowiłam przerwać to milczenie.
- Wejdziesz na górę?
- Nie chcę przeszkadzać, twój tata pewnie śpi.
- On na pewno się ucieszy, że przyszedłeś.
- Mimo to nie skorzystam z zaproszenia. Przepraszam, ale chcę się wyspać.
- Rozumiem. Do zobaczenia.
Na  pożegnanie dał mi  buziaka w policzek, a mnie przeszły przyjemne dreszcze po całym ciele. Bez słowa odjechał, a ja stałam jak zaczarowana i patrzyłam jak auto znika za zakrętem. W końcu się opamiętałam i poszłam do mieszkania, co chyba nie było dobrym pomysłem. Kiedy tylko przekroczyłam próg, ojciec zalał mnie lawiną pytań.
- I jak było, fajnie?  Całowaliście się? Czemu nie zostałaś u niego na noc?
- Tato, uspokój się, to był tylko wypad do teatru. Nic więcej, więc nie doszukuj się jakiś teorii. A w ogóle coś ty sobie ubzdurał z tym całowaniem?
- Nie oszukujmy się, przecież widzę, że cię do niego ciągnie.
- Nie chcę nic mówić, ale jedyną osobą, która przymila się do Grześka jesteś ty.
- Chyba śmieszna jesteś córeczko.
- Dobra, zakończmy ten żenujący temat. Idę spać, dobranoc tatusiu- dałam mu buziaka w czoło i poszłam do swojego pokoju.
Nawet mi się nie chciało wykąpać tylko od razu przebrałam się w koszulkę do spania i położyłam na łóżku.  Mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć, bo cały czas myślałam o co mogło chodzić Grześkowi.  Kiedy już zasypiałam dostałam od niego krótkiego sms-a: „Kolorowych snów ;)”. Mimowolnie się uśmiechnęłam  i odpłynęłam.
Rano obudziły mnie głośnie śmiechy dochodzące z salonu. Gdy tam przyszłam, zastałam mojego ojca i Grześka, o dziwo w dobrym humorze.
- Cieszę się, że już ci przeszło- zwróciłam się do Łomacza.
- No tak, ja właśnie w tej sprawie. Chciałbym cię za to przeprosić. Mieliśmy się wczoraj dobrze bawić, a ja wszystko popsułem.
- Ale ja się nie gniewam. Mimo wszystko było bardzo miło.
- Właśnie chciałbym ci to zrekompensować.
- Naprawdę nie trzeba.
- Ale ja chcę. Tak, więc zapraszam cię w środę na mecz. Obiecuję, że będę bardziej rozmowny.
- Dobrze, z chęcią przyjdę. I ty przyszedłeś z samego rana, tylko po to żeby mi to powiedzieć?
- Widzisz jaki porządny chłopak- wtrącił się ojciec.
- Tato, proszę cię- popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Już się nie odzywam. Dokończ Grzegorzu.
- Tak więc jak mówiłem mam też inną sprawę. Prezes naszego klubu chce z tobą porozmawiać. Z góry uprzedzam, że nie wiem o co chodzi.
- Teraz mam iść?
- No jakbyś mogła to tak. Tylko się pospiesz, bo za godzinę mam być na hali.
- Już idę, idę. Nie denerwuj się tak. Za pół godziny jestem gotowa .
- No ja mam nadzieję.
Poszłam się umyć i ubrać. Rozczesałam włosy i byłam gotowa.
- Chodź już.- zawołałam do Grześka.
- Już? Faktycznie jesteś szybka. Chodźmy.
 * * *
A więc wielki finał między Zaksą a Resovią ;) Ja jestem bardziej za kędzierzynianami ;) A Wy?
Coś nie widzę wielu komentarzy pod rozdziałami ;( Szkoda ;(
To tyle na dzisiaj ;) Do napisania ;d
Jeżeli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach piszcie w komentarzach lub na gg 42906624