"Od tak możesz zniknąć w mig, gdy ktoś z długą brodą u góry zrobi palcami pstryk"
Szef zaproponował mi coś, czego się nie spodziewałam. Podobno mój ojciec powiedział mu, że będę
idealną osobą do tego zajęcia, a mam nadzieję, że nie naopowiadał mu za dużo
szczegółów. Otóż w środę na meczu Lotosu mam chodzić z puszką i zbierać
pieniądze na leczenie 5-letniej Dominiki, która choruje na białaczkę. Chętnie
wesprę taką inicjatywę, ponieważ wiem jak to jest, a przy okazji, tak jak
obiecałam Grześkowi, będę na meczu. Podziękowałam prezesowi i powiedziałam, że
będę pół godziny przed rozpoczęciem spotkania. Nie czekałam na Łomacza, aż
skończy trening tylko pomachałam mu ręką na pożegnanie. Kiedy wróciłam do domu
nie zastałam już taty, bo pewnie poszedł do młodych i się minęliśmy w drodze. Postanowiłam więc, że pójdę się jeszcze
przespać zanim ojciec wróci.
W środę od razu po pracy poszłam na halę, a tam do pokoju
prezesa. Dostałam puszkę oraz koszulkę, którą miałam założyć. Nie powiem,
ludzie są dość hojni jeśli chodzi o cele dobroczynne. Bardzo mnie to cieszy, że
mogę pomóc w takiej sprawie. Jeśli chodzi o sam przebieg meczu to trener dał
dzisiaj odpocząć Grześkowi, który co
chwila odnajdywał mnie wzrokiem, stojąc w kwadracie dla rezerwowych. Łomacz wchodził tylko na krótkie zmiany w
pole serwisowe i zdobył jednego asa. Mecz zakończył się wygraną Lotosu 3:0, a
ja miałam okazję zobaczyć się i porozmawiać z Dominiką, która zajmowała
honorowe miejsce zaraz za bandami
reklamowymi. Okazało się, że to bardzo miła i radosna dziewczynka mimo swojej
choroby. Mam nadzieję, że uda jej się
doczekać przeszczepu. Po chwili podbiegł
do mnie Grzesiek i powiedział, ze zaraz po stretchingu i kontroli antydopingowej przyjdzie do
mnie i razem pojedziemy do jego mieszkania. Mnie nie pozostało nic innego jak
czekać pod tylnym wyjściem z Ergo Areny. Po pół godzinie pojawił się Łomacz z czarną
torbą treningową na ramieniu. Weszliśmy do jego auta i podjechaliśmy pod jego
blok. Na górze Grzesiek zaparzył herbatę
i położyliśmy się na kanapę.
- Oglądamy jakiś film?- zapytałam.
- No dobra, ale co?
- No nie wiem, może komedia, albo dramat?
- Zdecydowanie dramat.
Mam „Zieloną mile”, może być?
- A nie będziesz się śmiał jak się rozpłacze?
- Nie, ja też wymiękam przy tym filmie.
- No dobra to puszczaj.
Oglądaliśmy już dobrą godzinę, gdy zauważyłam, że Grzesiek
zasnął. Wyłączyłam telewizor, przykryłam kocem i zaczęłam mu się bacznie
przyglądać. Oddychał miarowo i był taki spokojny, a ja poczułam dziwne ukłucie
w żołądku. Czyżby to miało coś oznaczać?
Ten tydzień bez Zuzki minął bardzo szybko. Może dlatego, że
zaraz po swoim treningu wpadał do mnie Grzesiek, żeby mnie wesprzeć
psychicznie. A ja coraz bardziej zaczęłam się uzależniać od tego człowieka. Czy
to jest możliwe, żeby zakochać się po niecałych dwóch miesiącach
znajomości? Wątpię, to pewnie zwykłe
zauroczenie, które po pewnym czasie minie. Jestem strasznie głupia.
Po tamtej środzie regularnie chodziłam na mecze Lotosu z
puszką, żeby zbierać pieniądze dla chorych dzieci. I jakie było moje dziwienie kiedy
zadzwonił do mojego taty prezes i powiedział, że muszę koniecznie do niego przyjść.
Więc szybko się ubrałam i pobiegłam na
hale.
- Witam. Chciał się pan ze mną widzieć- weszłam do jego
gabinetu.
- Tak, proszę usiąść. – nastała głucha cisza.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale czy może pan powiedzieć o co
chodzi?
- A tak, przepraszam. Już mówię. Chodzi o to, że… wiem, że
bardzo się pani zaangażowała w sprawę Dominiki. I właśnie…
- Mógłby pan przejść o sedna sprawy?
- Oczywiście. Dzwoniła do mnie pani Olga, jej mama, mówiła, że Dominika gorzej się poczuła i
zabrało ją pogotowie.
- Kurczę…
- No właśnie, pani Olga się kompletnie załamała. I tu pojawia
się moja prośba, żebyś pojechała do niej
i wsparła ją na duchu.
- Nie wiem czy będę umiała, ale spróbuje.
- Bardzo ci dziękuję. Nie wiedziałem do kogo się zwrócić, a
też bardzo chcę pomóc tej dziewczynce.
- Dobrze, że pan do mnie zadzwonił. Jeszcze dzisiaj tam
pojadę.
- Świetnie, jeszcze raz bardzo dziękuję.
- Nie ma sprawy, do widzenia.
- Do zobaczenia.
Na korytarzu hali natknęłam się na Mateusza Mikę.
- Nie wiesz może gdzie jest Łomacz?
- Chyba jeszcze w szatni, a co?
- Potrzebuję jego
pomocy, a właściwie to jego auta.
- Dobra, dobra, o nic nie pytam. Pospiesz się to go jeszcze
złapiesz.
- Ok, dzięki wielkie.
- Nie ma sprawy. Powodzenia.
Szłam w stronę szatni i już miałam pukać gdy ktoś przywalił
mi drzwiami. A właściwie nie ktoś, a konkretnie Łomacz.
- Jezu, nic ci nie jest?- spytał przerażony.
- Nie, wszystko w porządku. Właśnie cię szukałam, bo mam
sprawę.
- Jak to mówią Francuzi: Je
suis tout oreilles. Samica mnie tego nauczył- puścił mi oczko.
- Mógłbyś mnie zawieść do szpital?
- Co się stało? Coś nie tak z twoim tatą?
- Nie, z ojcem wszystko w porządku.
- To o co chodzi?
- Wszystko ci wyjaśnię po drodze jak mnie zawieziesz?
- Jasne, chodźmy.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala i weszliśmy na oddział od
razu zobaczyłam zapłakaną kobietę, która siedziała na jednym z krzesełek.
Przysiadłam się do niej.
- Dzień dobry. Nazywam się Roksana Dąbrowska i na ostatnim
meczu Gdańska zbierałam pieniądze na leczenie pani córki. Prezes klubu
zadzwonił do mnie i powiedział, że Dominika gorzej się poczuła.
- Nie wiem co się stało. Normalnie się bawiła i nagle upadła
na podłogę. Zadzwoniłam po pogotowie i...- wybuchła płaczem, a ja mocno ją do
siebie przytuliłam.
- Ale żyje prawda?- sama nie wytrzymałam i się popłakałam.
- Tak, ale lekarze mówili, że mało brakowało. Jak
najszybciej potrzebny jest przeszczep, inaczej może się to skończyć tragicznie.
- Wiem co pani czuje.
- Niby skąd drogie dziecko?
Trochę mnie zatkało. Nie myślałam, że będzie się dopytywać,
ale postanowiłam, że wszystko jej powiem.
- Ja też przeżyłam tą chorobę. To było kilka lat temu…-
opowiedziałam jej moją historię.
Kątem oka widziałam jak Grzesiek siedzi i nie może w to
uwierzyć. Nigdy jeszcze nikomu o tym nie opowiadałam, a on chyba nie był
przygotowany na takie zdarzenie. Przysłuchiwał się naszej rozmowie, a oczy
wychodziły mu z orbit.
-…więc pomogę szukać dawcy dla Dominiki.
- Naprawdę, będę bardzo wdzięczna. Jesteś nieoceniona. A jak twoją chorobę znieśli rodzice?
- Tato bardzo mnie
wspierał i pomagał. Nie załamał się tylko walczył razem ze mną. A mama chyba
się wystraszyła. Nie mam z nią teraz kontaktu.
- Bardzo dużo przeszłaś jak na swój wiek. Jesteś bardzo
dzielna.
- Dziękuję bardzo, ale nie poradziłabym sobie gdyby nie mój
tato. Jego pomoc była wtedy nieoceniona. Dlatego niech pani też się nie
załamuje. Lekarze zrobią wszystko , żeby uratować pani córkę.
- Wiem, wiem. Ale dłużej nie zniosę tej bezsilności.
- Mam pomysł. Ja dam pani mój numer i jak będzie pani
chciała z kimś porozmawiać to proszę zadzwonić. Myślę, że mój tato też chętnie
z panią porozmawia.
- Dziękuję ci bardzo drogie dziecko.
Po wyjściu ze szpitala Łomacz dalej nie wydusił z siebie ani
słowa. Dopiero w aucie odważył się odezwać.
- Nie wiedziałem o twojej chorobie.
- Nie chciałam ci teraz o tym mówić, bo byś się przestraszył
i uciekł jak każdy. A ja w końcu czuję, że spotkałam kogoś wyjątkowego…
* * *
Na początek chciałam Wszystkich przeprosić za opóźnienie. Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie ;D
A więc witam wszystkich po emocjonującym weekendzie. Jednak po raz drugi Mistrzem Polski jest Resovia ;) Wielkie gratulacje, bo przecież wszyscy wiemy, że Mistrzostwo trudno jest zdobyć, ale jeszcze trudniej jest bronić ;) I wielkie brawa dla ZAKSY ;D
To teraz zostaje czekać na naszą kochaną reprezentacje ;)
Zostaje jeszcze jedna sprawa, a mianowicie transfery ;d Chyba największym zaskoczeniem będzie jeśli Kurek wróci do Polski, bo takie plotki też mają miejsce. A jaki transfer Was zaskoczył?
Powodzenia dla wszystkich 3- klasistów, którzy piszą egzaminy. Ja na szczęście mam już to za sobą ;)
KOMENTUJCIE, BO TO POMAGA ;D