poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 6.

„Olejmy wszystko, liczy się tylko to co teraz.  Ty jesteś blisko ,więc mogę nawet dziś umierać”



- Roki, nie oszukuj mnie, przecież widzę.
- Ale Grzesiek, to nie tak. Ja po prostu w końcu znalazłam kogoś, kto się mną zajął, przy kim czuję się bezpiecznie…
-  Kochasz mnie czy nie?
- To nie takie proste.
- Kochasz mnie czy nie?!
- Grzesiek, ja nie wiem czy to jest miłość czy tylko zauroczenie.
- Boże Roki, czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś?
- Przecież miałeś dziewczynę. Przed chwilą byłeś załamy, bo nie jesteście razem.
- Nie, nie, nie. Ja po prostu nie wiedziałem czemu ona mnie okłamała. To mnie najbardziej zabolało. Myślałem, ze nic do mnie nie czujesz i się ośmieszę jak ci powiem. A Martę poznałem na jednym z meczów, było miło, fajnie, więc myślałem, że może coś z tego być. Ale jak widzisz się myliłem. Ja też nie wiem czy to co do ciebie czuję to miłość, ale na pewno znakomicie czuję się w twoim towarzystwie.
- Nie wiem co powiedzieć. Masz do mnie pretensje, że  ci nic nie powiedziałam, a sam zachowałeś się tak samo.
- Wiem, przepraszam. Ale wiesz… skoro obydwoje coś do siebie czujemy to może… no wiesz…
- Chcesz żebyśmy spróbowali być razem?
- No właśnie tak. Chciałabyś?
- Szczerze? Na to czekałam.
- Chodź tu do mnie- Grzesiek przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Tego mi było trzeba. Dziękuję.

Wieść o tym, że „jesteśmy razem” rozeszła się błyskawicznie. Oczywiście wszystko za sprawą mojego taty, który nie umie trzymać języka za zębami. Otrzymaliśmy od wszystkich gratulacje, w sumie nie wiem z jakiego powodu. Teraz czułam się naprawdę szczęśliwa, choć cały czas pamiętałam o Dominice. Ale mój tato już się dobrze zajął jej mamą. Wydaje mi się, że coś może z tego być. Bardzo bym chciała, żeby mój tato był równie szczęśliwy jak ja.
Nawet nie wiem kiedy minął miesiąc. Grzesiek miał swoje treningi i mecze, a ja pracę w restauracji. Dalej zbierałam pieniądze na meczach dla chorych dzieci, a do współpracy zaprosiła mnie jedna z gdańskich fundacji.  Z chęcią się zgodziłam i każdą wolną chwilę dzieliłam między Grześkiem a fundacją.  A nam układało się niesamowicie dobrze.

Pewnego dnia zabrał mnie do wesołego miasteczka i bawiliśmy się jak małe dzieci. Jedliśmy watę cukrową, robiliśmy sobie zdjęcia w krzywych lustrach i nawet poszliśmy na diabelski młyn. Ale ja stchórzyłam i w końcu nie pojechaliśmy, a Grzegorz do końca  naszego spotkania śmiał się ze mnie. Tak koło 23 wracając do domu weszliśmy do pobliskiego parku i usiedliśmy na ławce. Nagle Grzesiek podszedł do drzewa i swoją drogą nie wiem skąd, wyjął nóż i zaczął strugać na korze nasze inicjały. To było dziwne, ale na swój sposób romantyczne.
- Grzesiek chodź tu usiąść, chcę ci coś powiedzieć.
- Słucham cie moja droga.- złapał moją dłoń.
- Chyba już czas poważnie porozmawiać.
- Zaczyna się groźnie. Mam się bać?
- Czy bać to nie wiem, a czy będzie miło to zależy od ciebie.
- Teraz to już nic nie rozumiem.
- No, bo jesteśmy razem już ponad miesiąc. Chyba czas na jakieś deklaracje…
- Mów dalej.
- Nie wiem jak to wygląda z twojej strony, ale ja już jestem pewna, że…
- Że…?
- Kocham cię.- w końcu to z siebie wydusiłam.
- Ja ciebie też.
- Co?!
- Ja ciebie też kocham- tym razem krzyknął
Po chwili nasze usta spotkały się ze sobą, ale był to inny pocałunek niż dotychczas. Ten był przepełniony prawdziwym uczuciem.

Ogarniało mnie wszechobecne szczęście. Spełniło się moje marzenie, a mianowicie to, że spotkam prawdziwą miłość. U mojego ojca również układał się dobrze, nawet bardzo. Zaczął się spotykać z mamą Dominiki. Cieszyło mnie to, bo może chociaż na chwilę uda jej się zapomnieć jaka tragedia ją spotkała.

Koniec sezonu ligowego. Lotos skończył na 8 pozycji, a jedynym pozytywem całej tej sytuacji jest, to że zaczyna się sezon reprezentacyjny. I taj jak się spodziewałam Grzesiek dostał powołanie. Cieszyłam się chyba bardziej niż on, pewnie dlatego, że dla niego to jest normalne. Od kilku lat regularnie jest powoływany do szerokiej kadry. W przeddzień wyjazdu do Spały zaprosił mnie do siebie na kolacje. Tak jak wypadało,  ubrałam się stosownie do okazji i poszłam do Grześka. Otworzył mi w cudownym garniturze. Wyglądał jeszcze lepiej niż podczas naszego wyjścia do teatru.
- Prześlicznie wyglądasz- powiedział, a ja się zarumieniłam.
- Dziękuję, ty też nie odbiegasz od normy- oboje zaczęliśmy się śmiać.

Poszliśmy do salonu, a mnie ukazał się pięknie przystrojony stół i pełno świec.
- Sam to zrobiłeś?
-Taaak.
- Coś mi się nie wydaję.
- No może z małą pomocą Gawryszewskiego.
- Wiedziałam!- powiedziałam z satysfakcją
- Już się tak nie ciesz, on mi tylko pomagał w gotowaniu, resztę zrobiłem sam tymi oto rękoma- uniósł ręce w geście triumfu.
- Oh, no tak. Widzę ten trud na twoich spracowanych dłoniach.
Oboje się zaśmialiśmy, ale Grzegorz nagle spoważniał.
- Mam coś dla ciebie.
- Czyżbym zapomniała o  jakiejś ważnej okazji?
- Nie, to ja chciałbym ci coś podarować, tak bez okazji. Zamknij oczy.
Zrobiłam co mi powiedział, a on stanął za mną i szepnął do ucha: „Obiecaj mi, że nigdy go nie ściągniesz”. Założył mi na szyi srebrny łańcuszek z  prześliczną zawieszką  <LINK>
- Nie wiem co powiedzieć.
- Wystarczy tylko tyle, że tego nie zdejmiesz.
- Obiecuję.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę dla ciebie.
- I jak ja ci się później odwdzięczę?
- W zupełności wystarczy mi twoja dozgonna miłość.
- Masz to jak w banku.
- Więc za tydzień w weekend jak przyjadę ze Spały to zabieram cię na krótką wycieczkę.
- Dokąd?
- To niespodzianka.
- Coraz  bardziej mnie zaskakujesz.
- I o to chodzi.


Zostałam u Grześka na noc, a rano pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Ten tydzień niemiłosiernie mi się dłużył.  Z niecierpliwością czekałam na dzień, w którym znowu będę mogła przytulić się do Grześka.  Kiedy w końcu go zobaczyłam z okna restauracji, od razu wybiegłam i rzuciłam mu się na szyję.  Zabrał mnie do auta i ruszyliśmy w podróż. Po ok.5 godzinach już wiedziałam gdzie jedziemy, znałam tą okolicę.  Kompletnie mnie zamurowało, bo nie chciałam tu wracać, nie teraz.

* * *
Jak myślicie, dokąd Grzesiek zabiera Roki?

Mecze z Brazylią nie poszły nam najlepiej, ale cieszy, że nasza gra uległa poprawie.
Widzimy się 7 lipca w Hali Stulecia ;)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!

KOMENTUJCIE- TO POMAGA

gg 42906624

SIATKARSKI ŚWIAT MULINY <LINK>
SIASS

3 komentarze:

  1. Gdzie oni się wybierają? Do rodziny Grzesia? Na rosołek? ;D No cóż czekam na nowy rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czułam, że tak to się skończy. Ale ta niespodzianka jest intrygująca ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. czekamy, czekamy na nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń